fortyfikacje Birgu

Przylecieliśmy na Maltę około północy. Na płycie lotniska czekał już na nas autobus, który bezpiecznie przewiózł nas do wyznaczonej strefy. Zanim odebraliśmy nasze bagaże i wyszliśmy z lotniska, było już po północy. Wiedzieliśmy że na ostatni autobus nie ma co liczyć a w dodatku i tak czekała nas przesiadka "gdzieś tam"...

To był dobry pomysł aby Chris po nas przyjechał. Właściciel od którego wynajęliśmy lokal zaproponował nam transfer z lotniska na Bormle, oczywiście nie ma nic za darmo... to zrozumiałe. Ogólnie wszędzie można już znaleźć ceny taryf z wcześniej ustalonymi cenami jeśli chodzi o przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Chris wziął tyle ile wynosi taryfa.

Chwilę przed tym jak dojechaliśmy do naszego lokalu, zatrzymał się na ulicy i powiedział gdzie wsiąść do autobusu który zawiezie nas do Valletty oraz gdzie wysiąść aby wrócić na pokój. Dalej pojechaliśmy do centrum i tak: tu macie bank, tu aptekę, tutaj jest komisariat policji. Jedziemy dalej pokonując bardzo krótkie odcinki gdzie Chris pokazuje dalej, pizzeria, lokal gastronomiczny, sklepy.

Jechaliśmy jedyną możliwą drogą która prowadziła już tylko do fortu St. Angelo. Fort można już zwiedzać powiedział Chris i kosztuje to 7 euro. Wracając dowiedzieliśmy się gdzie stacjonuje niewielki statek który za 1,5 euro w kila minut zawiezie nas również do Valletty. Teraz już pojechaliśmy na pokój. Na miejscu sympatyczny właściciel pokazał nam co i jak po czym wręczył nam klucze i odjechał.

... No to co?, w bój. Było już mocno po północy jak poszliśmy przecierać pierwsze szlaki przed dniem jutrzejszym.

Biorę plecak, zawsze zabieram plecak. Duży aparat jest jak dwu ręczny miecz, nie poręczny ale straty zadaje duże. Wiesz, nie znamy terenu, idziemy nocą, czasem lepiej schować.

Jedna z bocznych uliczek tuż przy naszym lokalu.


Po drodze mijamy sklepik bo pizzerią to trudno to nazwać, kucharz i lokalni patrzą na nas ze zdziwieniem, ale nic,... normalne.

Schodząc na dół minęliśmy te placówki o których mówił Chris. Mijamy knajpki gdzie pomimo późnej pory ludzie siedzą, rozmawiają, jedzą i piją wino. Nikogo nie interesujemy.

Tak, to po to, tu jesteśmy. Pierwszy widok na fort St. Michael. 
Zawsze o nim tylko czytałem, jak wraz z fortem St. Angelo prowadziły ogień krzyżowy przeciwko armii albo raczej armią Sulejmana w 1565 roku. Nawet w nocy, pierwszy lepszy widok... niesamowite.



Przechodzimy przez kładkę, na dole widać przycumowane łodzie. To gdzieś tu jest łódź którą dostaniemy się do Valletty.


Ach te widoki. Czasem się zastanawiam czemu robię to co robię, przecież mogłem zbierać znaczki.
Ale kocham to co robię i to daje mi szczęście.


Idziemy w kierunku fortu St. Angelo, mijając dom ...


mijając świątynie


Nie. To nie są repliki. Po prostu podczas wielkiego oblężenia Malty przez armie Tureckie w 1565 r. sporo się działo. Bazując na oficjalnych danych Kawalerowie Maltańscy nie mieli najmniejszych szans na wygranie tej wojny. Wygrali. Za jakiś czas dojdziemy do tego. Ja natomiast z Xludem jak gdyby nigdy nic idziemy zobaczyć jak wygląda fort St. Angelo nocą.





Dochodzimy do fortu, po drodze po lewej od strony morza mijając wspaniałe jachty dla bogaczy. 

Fort St. Angelo nocą.

Aaaa. W chwili w której kawalerowie przypłynęli na Maltę, zamek już stał. Tak zamek. Przypuszcza się że w 870 roku n.e budowlę ufundowali arabowie ale to temat rzeka więc zainteresowanych zachęcam do własnych poszukiwań informacji. W między czasie cały obiekt przechodził trudną do zliczenia liczbę, że tak napiszę... "polepszeń".




W tle Valletta. Ufortyfikowana stolica.


Tak to tunel prowadzący gdzieś, ale to nie jest tak jak myślisz... dzieli nas od tunelu naprawdę masywna krata.



Tak, weszliśmy do środka... ... za dnia, jak powiedział Chris, za 7 Euro. O tym później. Pora wracać. Tym razem trzymając się lewej strony.

Cisza, spokój i żywej duszy nie widać. Tylko my, zapuszczający się w głąb Birgu
























Bez opamiętania mogliśmy kroczyć w mroku krętych uliczek tego półwyspu ale pora wracać, wrócimy tu jutro za dnia.

Plik mapy wykorzystałem na licencji CC-BY-SA-4.0 oraz zmodyfikowałem dodając punkty orientacyjne.


Poniższe zdjęcie to print screen z map googla, zamieszczam ten zrzut aby chociaż w małym stopniu pokazać gigantyczne rozmiary tych fortyfikacji.


Dotarliśmy tu koło południa, to było nasze miejsce na zasłużony odpoczynek.
Widok na Kalkare.



Jemy, pijemy, regenerujemy siły przed dalszą drogą.


Fajnie się siedzi i wpatruje w te mury ale czas nas goni. Ruszamy.































Odległości które pokonywaliśmy na Birgu nie było spore lecz cały czas szliśmy, szukając miejsca gdzie można zobaczyć mury. Znaleźliśmy plac zabaw, z wielką kratą na końcu, udało się, coś mamy.


Widok w lewo.


Widok w prawo.


Doszliśmy do miejsca w którym byliśmy w nocy.  Ciekawą atrakcja jest tutaj muzeum wojenne. Na spokojnie można zobaczyć wnętrza bastionu oraz wyposażenie. My jednak nie mieliśmy na tyle czasu. 


















Ruszyliśmy do fortu St. Angelo. Nie mieliśmy jednak zamiaru iść główną drogą jak w nocy. Chcieliśmy zobaczyć te mniej turystyczne szlaki.







Fort St. Angelo



Fort widziany z półwyspu Isla


Fotorelacja z tego miejsca w linku poniżej.



Mieliśmy do wyboru, albo iść do Kalkary zobaczyć ten fragment umocnień albo zobaczyć ile się da z fortu St. Angelo.  Wybraliśmy drugą opcję, chyba nawet słusznie.


Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć o bramach miejskich do Birgu. 

Brama Couvre Porte.



Brama Wyższa (Advanced Gate)


Brama Prowansji (Gate of Provence)
Widziana z zewnątrz.



Współczesna brama w bastionie Św. Jana.


Poniższe zdjęcie to zrzut ekranu z map gogli przedstawiające mury Birgu.



Pora ruszać na Isle ...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz