seria dwieście

Droga przez las nie była tak długa jak się spodziewaliśmy, utrzymywaliśmy cały czas szybkie i zdecydowane tempo.W pewnej chwili na horyzoncie pojawiła się brama, za nią malowały się zabudowania oraz ujadający pies. 

Nie lubię psów... 

Nie teraz... 

Pewnie już nas wyczuł. Dobra, pójdziemy bokiem. Szliśmy pod górę już jakiś czas a w chwili w której dokonywaliśmy przegrupowania plecaka, zobaczyliśmy to ... byliśmy blisko.





W sumie do kompletu już nie wiele brakuje, przydałoby się ogrodzenie.





No i jak to Xlud powiedział gdy patrzyliśmy na ogrodzenie: dzikie zwierzęta tego nie zrobiły... idziemy, ... tak, to było budujące...

Oni chyba wiedzieli co robili, bo chociaż okolica piękna i cieszy oko tak te zarośla rwą spodnie i ranią nogi.


Dochodzimy do nasypu. Na górze dużo masywnych czerpni powietrza. Kilka metrów dalej widzieliśmy te budynki które mijaliśmy bokiem, był tam leśnik?... może. Widać że było kopane, świeże rowy.




Były tam również wejścia kończące się ślepym tunelem.W sumie znaleźliśmy 4? może 5? takich wejść, wszystkie były takie same, z czego jedno było zalane.









Dalej badaliśmy linię obwodu tego dużego nasypu. Kiedy to zobaczyliśmy to




Ale to dalej nie było to czego szukaliśmy. Były to duże hale, z przodu i na tyłach mające tunele przelotowe. Widać że miejsce aktywne, ktoś wywiesił folie do suszenia i jakieś zioła.






Dobra, wracamy na górę. Kończyliśmy w zasadzie badać teren po obwodzie szukając wejścia i nawet gdyby już go nie było to i tak było warto. Została nam do zbadania ostatnia ścieżka prowadząca w dół, tam gdzie te młode iglaki rosną powiedział Xlud. Tak, ostatnia ścieżka, tam gdzie ten leśnik na swojej posesji ma nas na widoku. Irytujące... znaleźliśmy kolejne wejście ze ślepym tunelem, ale zostało jeszcze kilka metrów by zajrzeć za róg. Były tam zwykłe, metalowe drzwi z możliwością założenia kłódki, nic nadzwyczajnego... a za nimi



































tunel wentylacyjny


























Schody prowadzące na zalany poziom -1













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz